wtorek, 2 czerwca 2015

"Osiem" Franciszka Kacyniaka zwyczajnym plagiatem?

Źródło: Lubimyczytac
Cóż, sprawa niemiła, ale i takie warto czasem nagłośnić, zwłaszcza że dla miłośników książek plagiat to jedna z najgorszych rzeczy, jaką popełnić może człowiek. Niemiło się zawsze czyta takie informacje, jednak dobrze jest mówić o nich ludziom, aby nie dali się zwieść pozorom i wiedzieli na jaką książkę uważać. W tym przypadku mówimy o “Osiem” “autorstwa” Franciszka Kacyniaka. Z pełną premedytacją napisałem “autorstwa”, gdyż część książki rzeczywiście napisał pan Franciszek, jednak spora część jest żywcem przekopiowana (bądź tylko trochę zmodyfikowana) z bloga i10 - jednego z moich ulubionych, nieksiążkowych blogów.

Sprawa wypłynęła w niedzielę, 31 maja 2015 roku, o ile się dobrze orientuję. Autor bloga i10 otrzymał od jednej ze swoich czytelniczek skan dwóch stron książki "Osiem", pod której napisaniem podpisał się Franciszek Kacyniak - człowiek, który sam o sobie mówi, że książek nie czyta, dzięki czemu nie będzie powielał stylu innych pisarzy. Porównując obie strony z jednym z wpisów na blogu można zauważyć uderzające podobieństwo - praktycznie całość bezczelnie zerżnięta jest z wpisu, a Franciszek Kacyniak delikatnie jedynie pozmieniał niektóre treści. Proszę bardzo, oto porównanie:

Źródło: #EPIZODY


“(...) - i10, nie uważasz, że zbyt rzadko wychodzimy razem? - ...i w bardzo nieprzezroczysty sposób stanęła pomiędzy mną a zawierającym ów stenogram monitorem.- No - spróbowałem wychylić się trochę w prawo, jednak widok zasłonięty był definitywnie, choć nie mogłem nie spostrzec, że w sposób kształtny.- Co "no"? - doleciało z góry.- To, co powiedziałaś - wychylenie w lewo też nie pomagało, za to bardziej widoczny stawał się odsłonięty fragment biodra. - Zgadzam się z tobą, kochanie. Zawsze się zgadzam.- Doskonale. Więc zaproś mnie do kina.- Czemu? - odsunąłem się razem z fotelem i oczom moim ukazała się jedynie prawa krawędź ekranu. Ta z reklamami. Zaś stojąca przed nią cała postać Najmilszej oświetlona była od tyłu bladoniebieskim światłem. Jakby sylwetka superlaski z przyszłości przysłanej żeby mnie zamordować...- Nie słuchasz mnie, prawda?- Oczywiście. Znaczy... - popatrzyłem na nią - ...oczywiście, że cię słucham. Chcesz iść do kina. Idź. Pozwalam.W ostatniej chwili uchyliłem się przed spopielającym spojrzeniem. Miejsce, w którym jeszcze przed momentem trzymałem głowę - poczerniało i zaczęło się dymić.- Nie proszę cię o pozwolenie i10, tylko stanowczo, jasno, wyraźnie i nieubłaganie żądam, żebyś mnie zaprosił.- No wiem przecież, wiem - spojrzałem na nią i zarechotałem. - A mogę cię zaprosić, a ty pójdziesz z Monisią?- Nie - superlaska tupnęła. - Zaproś mnie Z TOBĄ! Za rzadko gdzieś wychodzimy…”


Nie chcę przeklejać wszystkich podobieństw, które już pojawiły się na blogu i10, dlatego zachęcam ciekawych do zajrzenia: http://www.idziesiec.pl/2015/05/jak-zostac-pisarzem.html

Sam i10 ciągle szuka kolejnych porównań i cały czas trafia na kolejne zerżnięte z jego wpisów fragmenty. Wina autora jest zresztą niezaprzeczalna, gdyż sam się przyznał do popełnienia plagiatu wpisem na fanpejdżu książki, który obecnie nie istnieje - został zapewne usunięty. Na cały szczęście zgodnie ze starą zasadą “co trafi do internetu, nie zniknie z internetu” komuś udało się ustrzelić screena oświadczenia, które brzmi następująco:

Źródło: Antyweb


Na pochwałę w tym momencie zasługuje wydawnictwo, które wydało nieszczęsną książkę, a była to Agencja Reklamowo - Wydawnicza Vectra, którą ostatnio chwaliłem przy okazji opinii “33 dni prawdy” autorstwa Thomasa Arnolda. Oficjalne stanowisko wydane przez wydawnictwo brzmi o tak:

Źródło: Antyweb


Trzeba przyznać, że dobrze się zachowali, nie bronili autora a nawet - o ile się dobrze orientuję - wstrzymali dystrybucję. Chociaż może to same księgarnie usunęły powieść z obiegu, nie jestem pewien, więc nie chcę wprowadzać zamętu. Vectra wezwała także samego Franciszka Kacyniaka do złożenia pisemnego oświadczenia w tej sprawie - w końcu podczas podpisywania umowy poświadczył nieprawdę, że jest jedynym właścicielem praw autorskich do wszystkich tekstów znajdujących się w książce. Sam i10 planuje oddać sprawę w ręce Prokuratury Okręgowej w Łodzi i wynajął już adwokata (a dokładniej panią adwokat). Jeśli chcecie na bieżąco śledzić to zapraszam na blog #EPIZODY oraz na fanpejdża autora bloga.

Ze swojej strony dodam, że wyjaśnienia Franciszka Kacyniaka są śmieszne i w żaden sposób nie usprawiedliwiają plagiatu, który zapewne popełnił. Oby nagłośnienie tej sprawy dało do myślenia innym, którzy będą chcieli ukraść czyjąś pracę i przypisać sobie jej autorstwo. Mam również nadzieję, że autorowi bloga #EPIZODY uda się odkryć sprawiedliwości oczy i doprowadzić Franciszka Kacyniaka przed oblicze sądu, gdzie zapadnie odpowiedni wyrok.


Źródła:

16 komentarzy:

  1. Ach, od plagiatu bardziej denerwująca jest chyba tylko bezkarność, jaką w wielu przypadkach cieszą się złodzieje cudzej pracy. Punkt dla czytelniczki bloga za reakcję, dobra też postawa wydawnictwa. Mam nadzieję, że nikomu w tym przypadku nie zabraknie siły żeby walczyć o swoje prawa, po autor powinien zostać surowo ukarany - dla przykładu. Za poświadczenie nieprawdy, za plagiat plus jeszcze zadośćuczynienie dla autora bloga i wydawnictwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i10 nie odpuszcza, za co chwała mu - zresztą wszystko poleci i tak przez prokuraturę, ścigane z urzędu zapewne, więc oby tylko nie zablokowało się to wszystko gdzieś w aparacie sądowniczym.

      Usuń
  2. A jakby ktoś napisał wszystko sam :P a ktoś całkiem przez przypadek napisałby identycznie wcześniej? :P hah :D czasami korzystając z różnych źródeł i chcąc o nich napisać, często przekręcamy jedynie to samo zdanie zastępując je toną synonimów lub przestawieniem szyku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tutaj jest za dużo takich "przypadków", to jest cała książka pełna charakterystycznych dla i10 przypadków. :P

      Usuń
  3. Czytałam wpis od razu u i10 - przykre, ale taaaakie życiowe! :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisarczyk z dupy. Ekhm, to znaczy... Przepraszam. Chciałam napisać, że to jest śmieszne i przykre jednocześnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pana Kacyniaka kojarzę ze spamowania tablic na fanpejdżach... On czy ktoś inny w jego imieniu robił to naprawdę nagminnie.

    Plagiat to niestety powszechne zjawisko. Zwłaszcza w sieci. Owe zachowanie jest ewidentnym naruszeniem naszych praw i warto je egzekwować. Dlaczego ktoś ma zyskiwać na naszej pracy? Dobrze, że Autor bloga nagłaśnia tę sprawę. Życzę mu powodzenia i jak najmniej nerwów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza, że na innym poziomie jest przywłaszczenie sobie czyjegoś tekstu na blogu/fanpejdżu/innej stronie, a inny poziom to wydanie książki bazującej na czyichś opisach. :)

      Usuń
  6. Szkoda słów... Ktoś się napracuje, nawet jeśli nie chce tego później wydać, a pojawi się ktoś, kto na tym żeruje i sobie przywłaszcza :/

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja się zastanawiam wgl. po co ktoś dokonuje plagiatu? Jeżeli lubisz pisać książki, opowiadać na swój sposób historię - rób to samo! Co to za przyjemność kopiować i wklejać? Jak później można spojrzeć sobie w twarz albo zbierać pochwały po udanej książce?
    Ludzie nie mają wstydu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tego liczyć na to, że nigdy to nie wyjdzie na jaw, zwłaszcza jak się kradnie pracę kogoś znanego w ten czy inny sposób.

      Usuń
    2. Megalomania...to chyba jedna z odpowiedzi...:)

      Usuń
  8. Regularnie podczytuję i10 i uważam go za niepowtarzalnego człowieka, tym bardziej nierozumiem dlaczego pan Kacyniak ośmielił się zrobić rzecz tak bezgranicznie głupią. Przecież to było do przewidzenia, że sprawa się wyda.
    Szkoda mi wydawcy, postarali się z wydaniem książki, która przyciąga wzrok. Jedynym ich błedem jest brak sprawdzenia czy książka rzeczywiście jest autorska, ale z drugiej strony jak mieli to zrobić? Przecież "autor" pozmieniał kilka słów i już wtedy wyszukiwanie oryginału nic nie da.
    Wspomniałam o tej sprawie u siebie w czasoumilaczach, a dzięki Ami wiem, że napisałeś ten tekt. I dobrze, niech wszyscy wiedzą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor sam podpisał oświadczenie o pełni autorskich praw majątkowych, także czysto teoretycznie wydawnictwo mogło zawierzyć jego słowom bez sprawdzania - w końcu się pod tym podpisał, znał ewentualne konsekwencje. Blogger się ładnie wypozycjonował - miliardy wejść w ten post. :P

      Usuń