wtorek, 20 czerwca 2017

"Misery" - Stephen King

"Misery" - Stephen King
Źródło: Lubimyczytac
Autor: Stephen King
Tytuł: Misery
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Tłumaczenie: Robert P. Lipski
Stron: 345
Data wydania: 15 maja 2017


Książki Stephena Kinga towarzyszą mi w życiu już od dawien dawna. Co prawda czytam jeden tom raz na jakiś czas, ale dzięki temu powoli delektuję się kunsztem autora. Oczywiście nie wszystkie pozycje przez niego napisane przypadły mi do gustu. Wiele z nich jest po prostu "nie w moim stylu". Tym razem jednak miałem do czynienia z jedną z najsłynniejszych powieści Kinga, która doczekała się swojej ekranizacji, a nawet Oscara dla Kathy Bates. Nie mogło być źle. I nie było.

Paul Sheldon jest poczytnym pisarzem, znanym najbardziej ze swego cyklu przygód Misery. Ma fanów na całym świecie, których przyniosła mu właśnie Misery. Ma jej jednak dość i postanowił cykl zakończyć raz a porządnie i zacząć pisanie zupełnie innych książek. Niestety jego plany przerwał wypadek, któremu uległ podczas śnieżycy w górach. Z opresji uratowała go byłą pielęgniarka, która zabrała pisarza do swojego domu i zaopiekowała się nim. Paul jednak nie spodziewał się, że jego najbardziej zagorzała fanka może mu urządzić piekło na ziemi...

Oj wyzwala emocje ta książka, wyzwala. Praktycznie od samego początku. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak obgryzałem mentalnie paznokcie. Można bardzo szybko zapomnieć, że to tylko (albo aż!) książka i zacząć się przejmować jakby to były wydarzenia rozgrywające się obecnie, w którym sami bierzemy udział. Osobiście przeszedłem przez całe spektrum różnych emocji, począwszy od złości, poprzez zniechęcenie, ulgę aż do zobojętnienia. King doskonale poprowadził cała historię i zrobił to tak naprawdę w większości na przestrzeni raptem jednego pokoju! Po prostu coś niesamowitego.

Zaobserwowałem w trakcie lektury dość ciekawe zjawisko. Czytałem o pewnym wydarzeniu i myślałem sobie "główny bohaterze, przecież można to zrobić tak! czemu o tym nie pomyślałeś?!" - i już się niepokoiłem, że autor zostawił taką dziurę. Ze dwie strony dalej okazuje się, że jednak nie pominął, tylko wskazał wykorzystanie tego o czym pomyślałem z lekkim opóźnieniem w stosunku do mnie. I tak kilka razy. Czasem wyprzedziłem wydarzenia o kilka lub kilkanaście stron, czasem same wychodziły na wierzch. Odniosłem wrażenie, że Stephen King podczas pisania "Misery" musiał myśleć w ten sposób: "O, tu powinno być tak! A to poczekam chwilę, niech się czytelnik zastanawia. Hmm, teraz powinno się wydarzyć to. Nie, wydarzy się dopiero za chwilę. Niech pomyśli, że popełniłem poważny błąd!". O dziwo, wcale nie było to irytujące, raczej bym rzekł, że intrygujące.

"Pisanie może być jak masturbacja, ale uchowaj Boże, gdyby miało się zmienić w akt autokanibalizmu."

King ma tendencję do tworzenia nieco przydługich dla mnie przemyśleń, co również zrobił w opisywanej książce. Spotkałem się z tym niemalże w każdej jego powieści czy opowiadaniu. Wydłuża to nienaturalnie pewne sceny, co mnie osobiście wybija z rytmu i lekko przygasza. Niestety tak też było w przypadku "Misery", chociaż się tego spodziewałem. Tym razem było to o tyle dla mnie nieprzyjemne, że wytrącało mnie z tej huśtawki emocji, które wywoływały kolejne karty powieści. Tak naprawdę to jedyny minus, który mogę wytknąć tej pozycji. Nie wszystko jednak może być idealne, wspaniałe i niesamowite.

Naprawdę świetna książka, którą z czystym sumieniem mogę polecić wszystkim. Zarówno tym, którzy jeszcze nie poznali dzieł mistrza powieści grozy, jak i tym, którzy mają kilka jego książek już za sobą. "Misery" ma co prawda swoje mankamenty, jednak w ogólnym rozrachunku wypada naprawdę bardzo dobrze. Wyzwala emocje i pokazuje, że można opisać jeden pokój tak, aby czytelnicy osiwieli i wyłysieli z wrażenia. Teraz przede mną film - dla takiej książki warto obejrzeć jej ekranizację. Zwłaszcza, jeśli aktorka grająca jedną z głównych ról otrzymała za nią Oscara.

Łączna ocena: 8/10


0 komentarze:

Prześlij komentarz