czwartek, 27 lipca 2017

Z ekranu pod pióro #18 - "Dunkierka"

Christopher Nolan Dunkierka
Źródło: Lubimyczytac
Tytuł: Dunkierka
Reżyseria: Christopher Nolan
Premiera: 2017
Gatunek: dramat, wojenny


Dacie wiarę, że udało mi się miesiąc po miesiącu zajrzeć do kina? Nawet wygrałem darmową pepsi i powiększenie zestawu z popcornem! Ciężko jednak myśleć o takich sprawach kiedy idzie się na film, który został wyreżyserowany przez Christophera Nolana. A jeśli do tego dorzucimy tematykę, którą wziął tym razem na warsztat, to całkiem zapomnieć można o jakimkolwiek dodatku do filmu. W końcu od wielu miesięcy zapowiadała się całkiem przyjemna uczta dla oczu. Ciężkostrawna, ale pyszna. 

Przełom maja i czerwca 1940 roku. Z Dunkierki, miasta położonego na wybrzeżu Francji, muszą zostać ewakuowani alianccy żołnierze. Ponad trzysta tysięcy osób zostawia pół tysiąca ton sprzętu wojskowego i na przestrzeni kilku dni stara się uciec z objęć śmierci. W tym samym czasie są otoczeni przez wojska nieprzyjaciela niemalże z każdej strony. To zdecydowanie były jedne z najcięższych dni, jakie przeżyli Alianci w trakcie trwania II Wojny Światowej.

Źródło: Filmweb
Gra dźwięków i obrazów. Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku widz dostaje niezwykłe połączenie kontrastów i wyolbrzymień. Ogólnie nie polecam oglądania tego filmu na laptopie czy jakichś prostych głośnikach. Zdecydowanie albo kino klasyczne, albo domowe. Hans Zimmer odwalił kawał doskonałej roboty, kórej jednak nie poleciłbym do posłuchania na co dzień jako soundtrack. Główną mocą "Dunkierki" są odgłosy i odpowiednia gra nimi. Praktycznie nie ma tutaj dialogów, natomiast przeżywać można to, co mogli w tamtym czasie słyszeć żołnierze uwięzieni na plaży.

Sam obraz to przede wszystkim nie jest gra aktorska, ale zabawa ujęciami. Samotny żołnierz na tle ogromnej plaży z porzuconym ciężkim sprzętem. Niewielka łódź przepływają obok ogromnego niszczyciela. Z drugiej strony mnóstwo żołnierzy upchniętych w zamkniętym pomieszczeniu, którzy mieszczą się w pojedynczym kadrze. Jeden obok drugiego, bomba z opóźnionym zapłonem. A w tym wszystkim tykający zewsząd zegar. Mało jest w "Dunkierce" czystej akcji, zdecydowanie więcej oczekiwania i napięcia właśnie z nim związanego.

Jak na Nolana przystało, musiała być jednak pewna zabawa z czasem. Już w pierwszych kadrach informuje, że cały film został podzielony na trzy płaszczyzny, które obejmują trzy różne wycinki czasu. Tydzień, dzień oraz godzinę - wszystkie przeplatające się z sobą i ukazujące mniej więcej te same wydarzenia z trzech różnych perspektyw. Robi to niesamowite wrażenie, chociaż czasem można się zagubić. Zwłaszcza w momentach, w których teraźniejszość miesza się z przeszłością. Jednak całokształt daje świetny efekt.

Źródło: Filmweb
Pewną bolączką może być pozorny brak fabuły. Teoretycznie mamy pewien chronologiczny układ wydarzeń, jednak w gruncie rzeczy nie ma tutaj czegoś takiego jak właśnie fabuła. Reżyser skupia się na pokazaniu emocji a nie opisaniu historii. Sama ewakuacja w Dunkierce została bowiem opowiedziana już wiele razy, na mnóstwo różnych sposobów. Niestety może to być pewien minus, zwłaszcza dla osób, które wolą wiedzieć na czym stoją. Nie każdy potrafi zachwycać się samymi odczuciami, nawet jeśli Christopher Nolan stworzył z nich coś niemalże namacalnego.

Mimo mojego zachwytu nad "Dunkierką", zdecydowanie nie dam jej najwyższej noty. Nie uznam jej też za jeden z najlepszych filmów Nolana. Jest to naprawdę świetne widowisko, zupełnie inne niż wszystkie filmy wojenne, które miałem okazję obejrzeć do tej pory. Mimo to było sporo innych filmów, które porwały mnie bardziej. Nie mniej jednak gorąco polecam - zwłaszcza oglądanie w kinie. Dobrze wydane pieniądze i sensownie spędzony czas. Nie jest to film "pod popcorn", ale warty obejrzenia choćby jako całkowite odbiegnięcie od powtarzalnych schematów, którymi raczy nas wielki ekran od kilku lat.

Łączna ocena: 8/10


0 komentarze:

Prześlij komentarz