poniedziałek, 1 grudnia 2014

"Historia chińskich tortur" - Gregory Blue, Jérôme Bourgon, Timothy Brook

Źródło: Lubimyczytac.pl

Autor: Gregory Blue, Jérôme Bourgon, Timothy Brook
Tytuł: Historia chińskich tortur
Wydawnictwo: Bellona
Stron: 288
Data wydania: 9 lipca 2010


Tortury niewątpliwie wplatają się w historię całego świata tak naturalnie, jak naturalną sprawą jest sama śmierć. Chiny jako państwo orientalne teoretycznie związane jest z torturowaniem jeszcze bardziej, niż zachodnie cywilizacje. Wydawałoby się, że książka o wdzięcznym tytule "Historia chińskich tortur" wskaże czytelnikowi wiele makabrycznych czynności wykonywanych zarówno przez aparat cesarstwa, jak również podziemne, chińskie organizacje. Niestety nic bardziej mylnego, gdyż tortur w torturach jest niewiele.

Chiny, przekrój przez wiele panujących tam dynastii. Niezmienny przez kilkaset lat kodeks karny z pięcioma głównymi karami, ostre prawo przeczące domniemaniu niewinności oraz uznające dawanie takiej kary, na jaką oskarżony zasłużył. To wszystko jest tematem dogłębnego opracowania świata tortur w Państwie Środka na przestrzeni wieków - jego zestawienie z europejskimi mocarstwami, podejście świata zachodu do władzy sądowniczej w cesarstwie. Autorzy próbują dojść do tego, skąd, dlaczego i w jaki sposób tortury pojawiły się w chińskim aparacie sprawiedliwości i czy było to jedynie upodobanie do okrucieństwa i sprawiania człowiekowi bólu.

Teoretycznie można tak opisać tę książkę. W podobny zresztą sposób streścili ją autorzy oraz wydawnictwo. Czytelnik oczekuje wielu opisów różnych tortur, ich podziału na przypadki stosowania oraz innych, związanych stricte z omawianym tematem wątków. W praktyce tak naprawdę jest to pozycja opisująca lingczi, jeden ze sposobów wykonania wyroku śmierci, najstraszniejszy dla przeciętnego chińczyka z trzech różnych do wyboru. Co prawda przez całą książkę przewinie się parę tortur wykorzystywanych podczas przesłuchiwania świadków, a także motyw konfucjańskiego i buddyjskiego podejścia do ichniejszego odpowiednika czyśćca oraz Sądu Ostatecznego, znanego z wierzeń chrześcijańskich, jednak cała rozprawa toczy się głównie wokół lingczi.

Autorzy wykorzystują mnóstwo powtórzeń. Nawet w obrębie jednego rozdziału potrafią jedną kwestię powtórzyć trzy razy, w dokładnie tych samych słowach. Nie jest to wykonane w stylu "(parafraza), jak to zostało wspomniane wcześniej", tylko po prostu opisują dokładnie te same słowa dotyczące tej samej rzeczy. Gdyby wyrzucić z tekstu takie mielenie tego samego, to z 288 stron zrobiłoby się około 200. Jest to niewątpliwie minus, który marnuje czas czytelnika i świadczy o bardzo kiepskiej korekcie lub wielkim uporze autorów do zachowania swojego zdania w niezmiennej formie.

Mimo tej wady sama treść merytoryczna wydaje się być w porządku, chociaż czasami nie wiadomo dokładnie o co autorom chodzi. Nie wszystko wyjaśnione jest w słowach przystępnych, w prosty, trafiający do każdego sposób. Wielokrotnie słownictwo wykorzystane w książce jest aż nazbyt "encyklopedyczne" i "naukowe", co sprawia, że czytelnik musi siedzieć z nosem w jakimś słowniku wyrazów obcych, słowniku języka polskiego oraz wielu innych materiałach pomocniczych, aby w ogóle zrozumieć jedno - do tego kluczowe! - zdanie. Po zajrzeniu do słownika okazuje się, że synonimów tego słowa jest tak dużo, że wykorzystanie tego konkretnego słowa było zwykłą złośliwością autorów, ewentualnie próbą pokazania swojej intelektualnej wyższości. Nie jest to problem, który zdarza się raz, bądź dwa razy, ale niemalże w każdym rozdziale i podrozdziale.

Sama historia przedstawiona jest zgodnie z góry założonymi wytycznymi. Porównano wiele rzeczy, a do problemu autorzy podeszli z wielu stron, porównując zarówno źródła literackie będące literaturą faktu i przykładu, jak i bardziej artystyczne meandry historii. Starali się obalić wiele podstawowych błędów, związanych z postrzeganiem zarówno Chin z okresu panowania cesarstwa, jak i samej kary śmierci przez lingczi, wyjaśniając podstawowe różnice pomiędzy rzeczywistością, a medialną fikcją utworzoną już na początku XX wieku. Pod tym względem nie można "Historii chińskich tortur" odmówić dopracowania i profesjonalnego podejścia do tematu. Niestety oprawa bardzo zaważa na końcowej ocenie, przez co niekoniecznie mogę tę pozycję polecić.

Łączna ocena: 5/10


Książka bierze udział w wyzwaniach:

10 komentarzy:

  1. O! Nigdy nie słyszałam o tej pozycji. Nawet po Twojej niezbyt wysokiej ocenie nadal mam ochotę jej poszukać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest zbyt popularna, pewnie dlatego, że dotyczy właśnie tortur. :) Sam też nie słyszałem, dopóki znajomy mi nie pożyczył. :P

      Usuń
  2. Ja mimo wszystko dam jej szansę, bo bądź co bądź jest to tematyka, którą kiedyś lubiłem. A czytałeś może "Krwawą profesję" Wrzesińskiego? Rzecz godna uwagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałem okazji, ale już ją sobie wrzuciłem do chciejek. :)

      Usuń
  3. Tortury. Może być interesująco. A jeszcze chińskie tortury, to brzmi całkiem nieźle. Przecież jak wiemy Chińczycy są najlepsi we wszystkim czego tylko się tkną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orientalne tortury są znane ze swego okrucieństwa, a mieszkańcy z kreatywności, chociaż to chyba domena całej Azji. Wystarczy przypomnieć sobie Wietnam. :) Na pewno trochę tej kreatywności występuje w samych wierzeniach, ale nie wiem czy osoby pragnące samych opisów tortur będą po tej lekturze zachwycone. :)

      Usuń
  4. Nigdy nie miałam do czynienia z tym tematem, więc jestem zupełnie zielona. Już samo słowo "tortura" wywołuje we mnie gęsią skórkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj nie ma się czego obawiać. :) Nawet w zdjęciach i rysunkach się mocno ograniczyli, jedynie kilka starych zdjęć z egzekucji za pomocą lingczi jest, a i tak w dość marnej jakości - jak to stare zdjęcia z początku XX wieku.

      Usuń
  5. Ech, liczyłam na naprawdę dobrą pozycję z ciekawymi informacjami, a tu proszę, zapętlenie na jednym temacie. Nie skuszę się, wolę poszukać czegoś pełniejszego. ;>

    OdpowiedzUsuń
  6. Mimo iż lubię Azję, to tortury są tematem u mnie przereklamowanym, mimo iż jak pisałeś, jest tego niewiele.

    OdpowiedzUsuń