piątek, 29 maja 2015

"Bohaterowie umierają" - Matthew Woodring Stover

Źródło: Polter
Autor: Matthew Woodring Stover
Tytuł: Bohaterowie umierają
Wydawnictwo: MAG
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec, Wojciech Szypuła
Stron: 670 

Data wydania: lipiec 2009

Cykl "Akty Caine'a" to moje pierwsze spotkanie z połączeniem sci-fi oraz fantastyki. Na tym drugim gatunku się wychowałem, pierwszy także lubię, chociaż poległbym na znajomości większej ilości przedstawicieli niż ci główni, najbardziej znani. O całej serii wiedziałem niewiele, bo nie chciałem wiedzieć - nie szukałem informacji z pełną premedytacją, gdyż samo przedstawienie postaci Caine'a w zupełności mi wystarczyło, aby zainteresować moją osobę. Doszukiwanie się wiadomości mogłoby się skończyć zdradzeniem zbyt wielu rzeczy, które mogłyby negatywnie wpłynąć na odbiór tej części, jaki i pozostałych. Swoją drogą udało mi się pierwsze trzy części (cztery tomy) zdobyć praktycznie za bezcen i to nówki sztuki nieśmigane. 

Morderstwa z zimną krwią, intrygi, odpowiednie znajomości rozsiane po całej stolicy - to wszystko charakteryzuje Caine'a, człowieka, którego z powodzeniem można nazwać najskuteczniejszym zabójcą w całej Ankhanie. Każdy mieszkaniec stolicy cesarstwa zna jego imię i wymawia je z trwogą - wie, że jeśli stanie się celem Caine'a to nie ma szans na przeżycie. Jednak zabójczy Caine to także Hari, zwyczajny Pracownik trudniący się aktorstwem w społeczeństwie podzielonym na kasty, w którym jego zaszeregowanie znajduje się gdzieś w połowie hierarchii świata. Tutaj nie jest niezwyciężony, tutaj musi słuchać. Przynajmniej tak wydaje się wszystkim wokół.

Nietypowo zacznę od zarzutu, który jakoś tam się broni, ale jednak dalej jest zarzutem. Autor od samego początku wrzuca czytelnika w wiry obu wykreowanych światów, bezceremonialnie rzucają skomplikowanymi nazwami wymyślonymi na potrzeby powieści. Ciężko się połapać w tym co jest czym, z czym to się je, jak to działa, do czego służy i z czym to połączyć. W głowie pojawia się ogromna ilość pytań, a pierwsze co najmniej sto stron to próba zlepienia ze sobą tego, co nam rzuca Stover. Autor nie kwapi się do żadnego wyjaśnienia działania obu światów tylko bombarduje czytelnika kolejnymi nowościami. W pewnym momencie powstaje taki mętlik, że ciężko ogarnąć nawet to, co się dzieje na kartach książki, nie wspominając już o rozumieniu tego, co się czyta.W pewnym momencie można zacząć wyciągać wnioski, jednak jest to według mnie zdecydowanie za późno. Z jednej strony nudne opisy działania świata nie są dobre, ale z drugiej kompletny brak informacji także jest zły. Na pewno takie podejście zniechęci część czytelników, zwłaszcza tych mniej cierpliwych, którzy lubią rozumieć co czytają.

Kiedy jednak już uporamy się ze zrozumieniem zasad działania światów to czeka nas nie lada gratka. Przede wszystkim cała akcja leci tak szybko, że nawet nie nadążamy zastanawiać się nad tym, czy autor nie popełnił gdzieś jakiegoś błędu. Na całe szczęście Stover nie stworzył pociągu pospiesznego, a po prostu bardzo szybki kurs przez morze krwi, intryg, emocji i uczuć. Wybrał odpowiednią ilość przystanków, wstawił "Warsa", aby można było nacieszyć się szczególnymi chwilami i odpocząć choć chwilę od gonitwy nóg i myśli, a na końcowej stacji wcale nie obiecał następnego kursu. Tak naprawdę jedynym, głównym problemem jest to, że kazał nam dogonić jadący już pociąg i wskoczyć do niego w biegu. Po części wybaczę to autorowi, bo stworzył naprawdę ogromne i skomplikowane światy, które rządzą się swoimi prawami, a wszystko wygląda na dopięte na ostatni guzik. Do tego zarówno Ziemia, jak i Nadświat są na tyle ciekawe, że aż się prosi o osobne książki z historiami - zarówno Nadświata, jak i przemian ziemskich, które następowały (zgodnie z danymi z książki) przez kolejne dwa tysiąclecia licząc od teraz. Przydałoby się też więcej informacji na temat tego, jak oba światy "aktualnie" funkcjonują, na czym polegają zachodzące na nich zależności społeczne etc. Pieruństwo naprawdę wciąga.

"Trzech martwych gości równa się przyjazna wiadomość. Taką matematykę to ja rozumiem."

Ciekawą koncepcją jest stworzenie bohaterów niby dobrych a złych i niby złych a dobrych. Takich, którzy są zupełni inni, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Nie jest to nic nowego, ale wydaje mi się, że Stover rzucił na ten motyw trochę świeżości. Ciężko mi to wyjaśnić bez zdradzania szczegółów fabuły, dlatego ograniczę się do zachwalenia jego wykreowania postaci. Zarówno samego Caine'a/Hariego, jak i Mael'Koth oraz Administrator Kollberg. Wydawałoby się, że zewsząd napływają wrogowie, którzy jednak nie zawsze się nimi okazują. W podobny sposób autor podchodzi do intryg, które rozgrywają się na oczach czytelników - z jednej strony wiadomo co Caine planuje, ale z drugiej strony nagle okazuje się, że jego działania miały oznaczać coś innego. To coś innego za to okazuje się kolejną zmyłką i pozornie błędna decyzja bądź wpadnięcie w pułapkę staje się sidłami założonymi na przeciwnika. Pytanie tylko czy przeciwnik to na pewno przeciwnik? Tak, w tym się trochę można też pogubić, ale na szczęście tego typu manewry pojawiają się gdzieś w połowie książki, kiedy czytelnik jest już oswojony ze światami i głównymi postaciami występującymi w "Bohaterowie umierają".

Warto wspomnieć, że cała książka prowadzona jest w dwóch różnych narracjach, w zależności od tego, z kim w danym momencie podróżujemy. Caine opowiada wszystko swoimi słowami, natomiast inne wątki przedstawiane są z punktu widzenia trzeciej osoby. W pierwszej chwili może to trochę zdezorientować, ale idzie się szybko przyzwyczaić. Pewną niedogodnością może być dla niektórych papier, z której wykonana została książka. Jest niesamowicie cienki i potrafi się podrzeć nawet kiedy grawitacja działa na tom. Nie polecam więc czytania leżąc i trzymając w jednej dłoni - kilka stron udało mi się delikatnie uszkodzić kiedy książka obsunęła się dosłownie o milimetry. Papier do ksero ma najczęściej gramaturę 80g/m2, w tym przypadku jeśli użyto 40g/m2 to naprawdę sukces. Nie wiem czemu tak się stało, dlaczego użyto tak kiepskiej jakości papieru, ale nic się z tym nie zrobi. Trzeba przeżyć. Na szczęście przy samym przerzucaniu stron nic się nie dzieje, ale ostrzegam przed używaniem ślinienia palca do przerzucania stron - nie wiem co się może stać. :) Większej ilości literówek nie stwierdzono.

Polecić śmiało mogę tę pozycję każdemu fanowi dobrej jatki doprawionej szczyptą intryg. Nawet mimo tego nagłego wrzucenia w wir nieznanych światów - z czasem poznaje się książkę i już się wie, że trzeba przeczytać następne tomy. Dobrze, że hurtem zakupiłem prawie cały cykl, został mi do nabycia tylko jeden tom i chyba muszę to zrobić jak najszybciej. :)

Łączna ocena: 8/10


Książka bierze udział w wyzwaniach:

1 komentarz: