czwartek, 12 stycznia 2017

"Łotr" - Trudi Canavan

"Łotr" - Trudi Canavan
Źródło: Lubimyczytac
Autor: Trudi Canavan
Tytuł: Łotr
Wydawnictwo: Galeria Książki
Tłumaczenie: Izabella Mazurek
Stron: 576
Data wydania: 2013


Po przeczytaniu "Trylogii Czarnego Maga" powiedziałem sobie, że raczej nie sięgnę po książki Trudi Canavan po raz kolejny. Tego się trzymałem (co wcale trudne nie było), dopóki nie zobaczyłem dwóch tomów "Trylogii Zdrajcy" za praktycznie bezcen. Dokupiłem więc pierwszy tom i wziąłem się za czytanie. "Misja Ambasadora" nie przypadła mi zbytnio do gustu, ale zgodnie z moją zasadą czytania wszystkich książek wchodzących w dany cykl, zabrałem się za tom drugi. Dałem mu też oczywiście szansę, bo nigdy nic nie wiadomo. Cóż mogę powiedzieć - szansa nie została wykorzystana, chociaż zapowiadało się naprawdę nieźle.

Ucieczka Lorkina w góry razem ze Zdrajcami ma swoje konsekwencje zarówno dla niego, jak i dla Ambasadora Dannyla. Uciekinier nie ma perspektyw na powrót do domu, natomiast drugi z magów utracił poważanie wśród możnych Sachaki. Jedyny ashaki, który z nim rozmawia to Achati - przyjaciel i doradca króla. Sonea w tym samym czasie próbuje wytropić dzikiego maga, który zagraża nie tylko całemu miastu, ale również Ceremu - jej przyjacielowi z dzieciństwa i jednemu ze Złodziei.

Chaos widzę, wszędzie chaos. Zwłaszcza na samym początku. Często nie można się połapać o co też może autorce chodzić w jej rozważaniach. Zdania sugerują jedno, logika drugie, a wcześniejsza treść trzecie. Ciężko się czyta fragmenty, które kilka razy trzeba przeczytać, żeby domyślić się o co mogło autorce chodzić. Czasem jedno zdanie wyklucza drugie, w innym przypadku Trudi Canavan skacze pomiędzy myślami dosłownie jakby prowadziła własny pamiętnik, przeznaczony tylko dla niej samej. "Łotr" staje się przez to dość męczącą w niektórych miejscach lekturą.

"Celem życiowym dzieci jest przysparzanie nam zmartwień."

Pod płaszczem chaosu kryje się naprawdę ciekawa historia, która jednak w wielu miejscach została bardzo kiepsko poprowadzona. Naprawdę, samymi losami Sonei, Dannyla i Lorkina się niesamowicie interesowałem. Naprawdę chciałem wiedzieć, co się dalej wydarzy. Niestety autorka ma ogromne problemy z wyrównoważeniem akcji, z podejmowaniem decyzji i przedstawianiem reakcji postaci. Gdyby obedrzeć powieść z opisów i dialogów, a zostawić tylko szkielet fabuły, to byłaby to naprawdę świetna książka. Pod warunkiem, że ktoś by ją dobrze napisał. Można mieć naprawdę ambiwalentne uczucia - z jednej strony z chęcią sięgać po "Łotra" po przerwie w czytaniu, bo chce się wiedzieć co będzie dalej, a z drugiej strony martwić się, że będzie się niepocieszonym nieumiejętnym poprowadzeniem historii przez autorkę.

Żeby rzucić trochę więcej światła na same zarzuty braku dobrego poprowadzenia, mogę napisać, iż wiele "zwrotów akcji" (niestety ciężko mi je nazwać inaczej niż wykorzystując do tego celu cudzysłów) jest tak na siłę utworzonych dla prowadzenia historii zgodnie z zamysłem, że to aż głowa boli. Tak jakby na sztywno ustawić zwrotnicę i kazać wszystkim pociągom jechać dokładnie tym torem, bez względu na wszystko. Nawet jeśli z naprzeciwka akurat będzie jechał inny skład. W drugim tomie "Trylogii Zdrajcy" bardzo się to rzuca w oczy i niestety dość negatywnie rzutuje na odbiór całej książki.

"Pytanie trzeba było powtarzać trzykrotnie, zanim Voriko był na tyle przytomny, by do niego dotarło. Z uniesionymi brwiami spojrzał na Lorkina, a następnie na Akamiego; z wyrazu jego twarzy można było wyczytać, że uważa przyjaciela za idiotę."

Przynajmniej postacie nie są płaskie i bezpłciowe, chociaż żaden z występujących tu bohaterów nie zapada w pamięć jako bardzo charakterystyczny czy ciekawie zbudowany. Niby sama otoczka Sonei ma za zadanie pokazać ją jako osobę budzącą respekt i w pewnym sensie strach, wiele razy podkreślana jest jej rola w wydarzeniach z wcześniejszej trylogii, ale już sceny z jej udziałem pokazują, że jest to zwykła kobieta, która stara się racjonalnie myśleć i tyle. Podobnie wygląda sprawa z resztą bohaterów. Niby budowana jest wokół nich otoczka dosłownie bohaterów, a tak naprawdę zachowują się jak mnóstwo przeciętnych ludzi w naszym świecie. Przynajmniej autorka nie próbowała rozbudowywać wątków romansowych, bo to byłby bardzo kiepski pomysł zważywszy na poprowadzenia całej książki.

Nie mogę napisać, że "Łotr" jest zły, tragiczny i w ogóle trzymajcie się z daleka od tej książki. Ciężko mi powiedzieć nawet, że jest przeciętny, chociaż to słowo dobrze go opisuje. Przeżyłem sporo fajnych chwil podczas lektury, lubię świat stworzony przez Trudi Canavan, podoba mi się jej pomysł, ale wykonanie już zdecydowanie mniej. Ani nie polecę tej książki, ani jej nie odradzę - mogę jednak napisać, żebyście sięgnęli po coś innego, jeśli tylko macie ku temu okazję. Po prostu jest mnóstwo lepszych książek.

Łączna ocena: 5/10


0 komentarze:

Prześlij komentarz