czwartek, 6 kwietnia 2017

"Dzieci gniewu" - Paul Grossman

"Dzieci gniewu" - Paul Grossman
Źródło: Lubimyczytac
Autor: Paul Grossman
Tytuł: Dzieci Gniewu
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Stron: 368
Data wydania: 15 lipca 2015


Sine Qua Non zawsze mi się kojarzyło z książkami, które mają jaja, że tak to ujmę. Pozycje z pazurem, łamiące konwenanse, których autorzy często balansują na granicy dobrego smaku. Takie właśnie lektury lubię, zwłaszcza jeśli budzą dziwne stwory drzemiące gdzieś na dnie naszej psychiki. Dokładnie tego się spodziewałem po "Dzieciach gniewu" i muszę przyznać, że mnie zaskoczyły. Wszystko to, o czym wspomniałem, znalazłem w dużych ilościach i to nawet w takich, których bym się nie spodziewał.

Berlin, przełom lat 20. i 30. XX wieku. Żydowski detektyw z Kripo - sławnej na całą Republikę policji kryminalnej - znajduje worek z dość przerażającą zawartością. Dziecięce kości splecione razem, schowane razem z Biblią nigdy nie wróżą niczego dobrego. Podobnie jak masowe zatrucia kiełbasą w całej stolicy. Policja musi nie tylko zmierzyć się z dwiema zagadkami, ale również starać się zachować kontrolę nad ulicami miasta. Nie jest to jednak takie proste, gdy Berlin staje się areną walk pomiędzy komunistami i nazistami, którzy walczą o poparcie ludności w obliczu kryzysu ekonomicznego.

Przyznam szczerze, że sam początek książki nie zachęca. Ot, wydawałoby się, że klasyczny kryminał, jakich mnóstwo. Proste dialogi, jakaś zwyczajna sytuacja, jedyną różnicą na pierwszy rzut oka wydaje się być jedynie czas akcji, czyli przełom lat 20. i 30. XX wieku. Jeśli do tego dołożymy jednego z najlepszych śledczych Kripo zajmującego się jakimiś kiełbasami, które nie mają nic wspólnego z głównym wątkiem, to już w ogóle się odechciewa czytać. Wszystko jednak nabiera powoli rozpędu, a w końcu i tak oczywistym jest, że kiełbasa wcale nie była wzięta z kosmosu.

"A potem uśmiechnęła się niczym mała dziewczynka na widok tatusia i dumnie uniosła dziecięce ramię, które wcześniej obgryzała."

Jeśli nie lubicie bardzo kontrowersyjnych tematów, takich jak masowe mordy dzieci - nie zaglądajcie tutaj. Blurb nie oddaje nawet w 10% tego, co zawiera ta książka. Dla wielu osób może być nieco za mocna, chociaż ja akurat odbieram to jako niewątpliwą zaletę. Autor nie bawi się w tematy tabu i wplata w swoją historię bardzo makabryczne motywy. Jednak nie tworzy aury obrzydzenia, jak to zazwyczaj jest w przypadku horrorów z hektolitrami krwi. W "Dzieciach gniewu" są to raczej "smaczki", które ubarwiają całą historię i dodają jej dodatkowych elementów swego rodzaju grozy.

Paul Grossman świetnie przedstawił nastroje, jakie mogły panować na przełomie lat 20. i 30. XX wieku, kiedy Republika Weimarska wręcz odliczała już dni swojego istnienia. Absolutnie nie mam pojęcia na temat tego, jak w rzeczywistości mogły wyglądać starcia pomiędzy komunistami a nazistami, jednak wydają się być przez autora dopracowane. Na szczególne uznanie zasługują dwie postacie, które okazują się być postaciami historycznymi, chociaż oczywiście znacznie zmodyfikowanymi na potrzeby książki. Jednak główne ich cechy zostały zachowane. Ogólnie cała książka pachnie historią i nawet mimo tego, że jest to fikcja literacka, to można wręcz wąchać ludzki strach przed ekonomiczną klęską całego narodu.

Zdecydowanie książka warta przeczytania. rozpalająca wyobraźnię i trzymająca w napięciu. Budząca w człowieku najgorsze myśli, które skrzętnie staramy się na co dzień ukrywać. Do tego bardzo fajnie poprowadzona historia kryminalna (abstrahując od wątków w niej wykorzystanych), która nie posiada może dużej liczby zwrotów akcji, ale jednak jest ciekawie zbudowana. Z jednej strony nie powala na łopatki (jest naprawdę fajna, jest magnesem, lecz nie najmocniejszym), ale jest na tyle interesująca, że zdecydowanie warto po nią sięgnąć. Dobra pozycja nie zajmująca mnóstwo czasu - chociaż trochę szkoda było ją kończyć.

Łączna ocena: 8/10


0 komentarze:

Prześlij komentarz