wtorek, 24 października 2017

[PREMIERA] "Efektor" - Thomas Arnold

"Efektor" - Thomas Arnold
Źródło: Autor
Autor: Thomas Arnold
Tytuł: Efektor
Wydawnictwo: Agencja Reklamowo - Wydawnicza VECTRA
Stron: 368
Data wydania: 27 października 2017


Książki Thomasa Arnolda zawsze są dla mnie okazją do zagłębienia się w świetną historię. Przeczytałem wszystkie wydane przez niego do tej pory pozycje, łącznie z odświeżoną "Anestezją". Z niecierpliwością czekam na każdy kolejny tom. Tak już przywykłem do jednoczesnego trzymania poziomu oraz tego, że autor sam sobie poprzeczkę co chwilę podwyższa, że jestem niemalże pewien sukcesu. W ciemno również zacząłem polecać "Efektora" jeszcze zanim w ogóle się pojawił. Jak się okazuje, nie wyszedłem na tym źle. Nie muszę cofać swoich słów. Powinienem jednak zgrzytać zębami, że zachwalałem za słabo. Choć żeby sprawiedliwości stało się zadość, wychwalałem utwór zdecydowanie bardziej spokojny niż to, co czytałem do tej pory.

Detektyw Ross nie ma łatwego życia odkąd Adams zrezygnował ze swojego stanowiska. Został zawieszony w obowiązkach służbowych oraz skierowany na badania. W tym samym czasie dostał jednak dziwny telefon od swojego byłego przełożonego. Zaraz potem o pomoc prosi go pewna kobieta, która twierdzi, że zna Adamsa. Na miejscu okazuje się, że pokój, w którym zatrzymał się były przełożony detektywa jest wywrócony do góry nogami. Maleńkie miasteczko, w którym miały miejsce te wydarzenia okazuje się skrywać o wiele więcej tajemnic, niż można by przypuszczać. Sam Ross natomiast podejrzewa, że Adams sam zniszczył pokój.

Tym razem Thomas Arnold postawił na nieco inną scenerię oraz tematykę. Co prawda dalej obracamy się w środowisku policyjno-przestępczym, jak na porządny kryminał przystało, jednak nie uraczymy standardowego scenariusza. Autor przyzwyczaił nas do nietuzinkowych wątków, jednak nie codziennie czyta się o prywatnym śledztwie związanym z zaginięciem innego policjanta prowadzącego prywatne śledztwo... Z jednej strony brzmi banalnie, kiedy tak na ten opis spojrzę. Zaręczam jednak, że "Efektor" ma niewiele wspólnego z banałem, chociaż jest o wiele bardziej stonowany niż poprzednie książki Thomasa Arnolda.

"Ci odważniejsi poszli w kierunku określeń takich, jak gwałciciel, pedofil a nawet morderca, zaś ci bardziej elokwentni wymieniali te trzy zarzuty jednocześnie."

Mimo pewnej prostoty, historia zdecydowanie nie nudzi. Powoli się rozkręca, chociaż w niemalże żadnym momencie nie gna na złamanie karku. Widać jednak nieco więcej odwagi ze strony autora w kwestii jechania po bandzie. Początkowo kręciłem nieco nosem na niektóre wydarzenia, uważając je za wątpliwe, chociaż były na granicy realności. Po przeczytaniu całej powieści podchodzę już nieco liberalnie, chociaż wciąż mógłbym dyskutować na ten temat niemalże godzinami. Wydaje mi się, że można było nieco przerzedzić pewne momenty, aby podbić prawdopodobieństwo. Jest to jednak trochę czepianie się z mojej strony, ponieważ - jak wspomniałem - Thomas Arnold balansował na granicy, jednak równowagę utrzymał przez całą podróż.

Jeszcze więcej ciętego języka dla wszystkich spragnionych sarkastycznego poczucia humoru! Od razu mi się rzuciło od samego początku książki, że coraz więcej jadowitych żartów pojawia się w książkach Thomasa Arnolda, a "Efektor" w nich wręcz przoduje. Niewybredne uwagi, złośliwe i cięte riposty, wszystko w granicach dobrego smaku, ale ostre i przezabawne. Pasują one zresztą idealnie do postaci Davida Rossa, która gra w tym przypadku niemalże solowy koncert skrzypcowy. Żelazna konsekwencja podczas prowadzenia bohatera - bardzo to cenię i wychwalał za każdym razem, kiedy się z tym spotykam. Detektyw z Cleveland jest właśnie taką postacią, która od początku do końca zachowuje się podobnie. Nie ma dziwnych odstępstw, nie ma naginania reakcji na potrzeby fabuły. Czasem wręcz ma się wrażenie, że zaraz wszystko weźmie w łeb i się posypie. Thomas Arnold jednak wyprowadza historię na prostą, a Ross wciąż jest aroganckim bucem.

"Więc masz... - Komendant sięgnął do szuflady, gdzie trzymał wazelinę kosmetyczną do ust. Trzasnął małym pojemniczkiem o biurko. - Wysmaruj sobie dupsko i wsadź w nie urażoną dumę!"

Ponownie zaskakuje mnogość wątków, które łączą się w często nieprzewidywalny sposób. Oczywiście w wielu przypadkach tropy wiodące okazują się być ślepymi, a jedna sprawa pociąga za sobą wypłynięcie kolejnej. Wszystko wydaje się być wręcz snem, który może jednak jeśli ma się wydarzyć, to wydarzy się dokładnie w miasteczku takim, jakie opisuje autor. Małe, prowincjonalne, gdzie często szeryf gra pierwsze skrzypce i jest szwagrem burmistrza. W pewnym sensie również dzięki temu Thomas Arnold utrzymał się w siodle galopując przez równinę zwaną "uwaga, zaraz się wykoleję z szyn rzeczywistości". Tutaj po prostu aż się prosi o takie historie oraz takie a nie inne podejście poszczególnych ludzi. Chociaż do samej sieci wydarzeń nie można się przyczepić - skrupulatnie zaplanowana, bez większych potknięć. Przede wszystkim jednak przykuwająca do kartek.

Cóż mogę więcej napisać - kolejna świetna książka tego autora. Co prawda z nieco innej półki, spokojniejsza niż te, które można było wcześniej przeczytać, jednak wciąż intrygująca i świetnie napisana. Po jej lekturze nie ma pewności, jakie będą dalsze zamysły Thomasa Arnolda. To jest bowiem ciekawy smaczek - zakończenie sugeruje co najmniej kilka rzeczy na raz. Co jednak będzie dalej, wie jedynie autor. Na razie ze spokojnym sumieniem mogę polecić "Efektora". Mam nadzieję, że i Wam przypadnie do gustu, mimo widocznych różnic między nim, a poprzednimi książkami.

Łączna ocena: 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorowi, Thomasowi Arnoldowi!

0 komentarze:

Prześlij komentarz